środa, 16 lipca 2014

Pierwszy gorszy dzień od...

Brnąc uparcie przed siebie w podróży zwanej życiem zaczynam postrzegać pewne rzeczy w inny sposób niż w jakiejś tam bliżej nieokreślonej przeszłości. Zaczynam wyżej cenić jedne wartości, inne schodzą na dalszy plan. Inaczej patrzę na ludzi, nawet tych zwłaszcza tych, których już znam. Wszyscy się zmieniają, a ja patrzę u nich na inne cechy niż dotychczas, przez co ta zmiana wydaje mi się jeszcze większa. Czy tylko ja tak mam? Mam wrażenie, że nie. I mam nadzieję, że nie. Wtedy mógłbym sobie powiedzieć, że nie jestem aż tak popieprzony. Nie żebym się nie lubił, czy coś, możecie zapytać o to moich znajomych. Po prostu od jakiegoś czasu łapię się na odrzucaniu prawie wszystkich ludzi*, którzy dają mi jakikolwiek pozytywny feedback.

Teraz zostaje mi tylko układać sobie wszystkiego w głowie, liczyć na jakieś postępy w szukaniu pracy i rozpocząć realizację marzeń.

Ogłoszenia parafialne

Jeżeli chcesz/planujesz w przeciągu kilku lat wybrać się w jakąś podróż lub przenieść się za granicę, albo może nie mieszkasz już w Polsce i nie zanosi się na zmianę tego faktu - proszę o kontakt przez maila: invited.gatecrasher@gmail.com

_________________________________________________________________
Ludzi* - Pisząc "ludzi" mam na myśli kobiety, faceci są jacyś tacy... normalni.

piątek, 11 lipca 2014

Ogarnijmy się, ludzie.

Dzień dobry.
Jestem zadowolony ze swojego życia. W sumie to tak naprawdę zajebiście zadowolony. Ale co ciekawe, niewiele rzeczy poszło mi w nim tak, jak planowałem albo przynajmniej przypuszczałem. Czy to kwestia umiejętności oceny sytuacji i zwykłego życiowego doświadczenia (a w zasadzie ich braku)? I tak i nie.

Tak, bo po prostu nie zawsze potrafimy przewidzieć konsekwencje naszych czynów.
Nie, bo to nie do końca nasza wina.

Rozejrzyjmy się wokół. Banda realnych debili (bez obrazy dla nie-debili, ale jest was coraz mniej) wpatrzona w ekrany, oglądając perypetie bandy nierealnych debili w serialach, talk-showach i temu podobnych tworach produkowanych przez chyba-nie-aż-takich-debili, bo najwidoczniej wiedzą do czego Ci realni debile będą lgnąć. Nie zrozumcie mnie źle, sam nie pogardzę dobrym filmem czy serialem, lubię się wciągnąć w fabułę, zapomnieć na trochę o bożym świecie i przeżywać razem z nimi rozterki, które najprawdopodobniej w prawdziwym życiu nigdy mnie nie spotkają. Nie twierdzę też, że wszyscy ludzie poza mną to idioci (czy tam debile, nieważne). Po prostu ręce mi opadają, kiedy widzę co się dzieje. Te wszystkie "Trudne sprawy" czy "Rozmowy w toku" moim zdaniem wyśmiewają społeczeństwo. A ja mimo wszystko w jakimś stopniu czuję do tego społeczeństwa przynależność.

Powyższy akapit odbiega trochę od tematu, ale nie powstał bez powodu. Filmy i seriale (te bardziej głupie i te trochę mniej) są chyba głównym źródłem/narzędziem wdrażania programowania społecznego. W ten sposób od dziecka słyszymy, że na każdego z nas czeka gdzieś nasza wielka miłość, że jak nie będziemy przestrzegać takich i innych zasad to spłoniemy w piekle (czy w jakimkolwiek innym jego odpowiedniku), że jeśli kobieta lubi seks to jest dziwką, a jeśli nie lubi to jest sztywną świętoszką. A że "czym skorupka nasiąknie za młodu, tym na starość trąci" wiadomo nie od dziś. Jeśli słyszysz to od mamy, taty, brata, siostry, kuzyna Andrzeja, cioci TVN i wujka Polsatu to w to wierzysz. A jeśli wierzysz, to wcielasz to w życie. I psujesz mi mój świat.