Klamka zapadła, decyzje zostały podjęte. Czy słuszne - to się okaże. Teraz weekendowy relaks i wracamy do roboty.
Przez swoje ostatnie problemy (lub raczej dzięki nim) zacząłem myśleć o różnych rzeczach w nowy sposób. Okoliczności będące ich wynikiem wywarły na mnie spory wpływ, sporo się dowiedziałem o sobie i o innych. Pozostaje jednak kwestia tego, co z tymi informacjami zrobię, jak je wykorzystam.
Jako istota ludzka, a zatem niezwykle narcystyczna i egoistyczna, zacznę od siebie.
Co ja, do cholery jasnej, chcę robić?
Nie wiem, a to niedobrze. W gimnazjum zdałem sobie sprawę, że jednak nie zostanę raperem z nawijką lepszą niż wszyscy murzyni z białasem na czele (Marshall Mathers i jego czarni koledzy) ani gwiazdą jedynej słusznej ligi, czyli NBA. Nie poszedłem też w ślady ojca, choć chyba po części po to, żeby zrobić mu na złość i mieć poczucie mniejszej ilości podobieństw. Ale to wciąż nie jest odpowiedź na trapiące mnie pytanie.
Co lubię? Lubię motocykle. Uwielbiam je. Kocham to uczucie, kiedy ruszając nadgarstkiem sprawiasz, że wiatr napiera na Ciebie coraz mocniej a Ty w mgnieniu oka znajdujesz się w odległym punkcie. Kocham poczucie wolności, które dają. Kocham ich piękno, ich kształty. Kocham ich majestatyczny dźwięk, zarówno pomruk wolno pracującego, ciepłego silnika jak i ryk czystej mocy na 11 tysiącach obrotów.
Okej, super. Ale za to nie płacą, a za coś trzeba mieszkać i jeść. Zwłaszcza jeść.
"Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy." - J. Piłsudski
Ludzie, co się z wami dzieje? Ostatnio brakuje mi do was wszystkich siły.
Nie pójdę na własną studniówkę - tak bardzo nie chcę mieć do czynienia z osobami, które jeszcze prawie rok będę widywał codziennie. Nie rozumiem jakim trzeba być odrzutem, żeby załatwić znajomemu egzamin poprawkowy, nawet, jeśli się go nie lubi.
Że już nie wspomnę jaki numer można wyciąć komuś, kogo uważa się za przyjaciela.
Brak mi słów...
Zdecydowanie zbyt wiele czasu spędziłem pisząc ten niezbyt długi tekst, chyba najwyższa pora go zakończyć.
Miłych wakacji.