piątek, 28 grudnia 2012

I co teraz?

Podsumowując sobie wszystko, co zrobiłem w swoim życiu przez ostatnich kilka miesięcy jestem jak najbardziej zadowolony z progresu osobistego jakiego dokonałem do tej pory. Ale...

Po przeczytaniu komentarza Panny Nikt odruchowo zacząłem odpisywać:

"Ogarnąć się w sumie wcale nie jest aż tak trudno, wystarczy odrobina chęci i trochę samozaparcia."

Jednak przed kliknięciem na cudowny przycisk "Opublikuj" przeczytałem swoją myśl raz jeszcze i pomyślałem: Dobra dobra, ale skoro to takie proste, to czy ja się ogarnąłem? I tak, i nie.

Końcem roku 2011 podjąłem kilka (lub kilkadziesiąt, mniejsza z tym) postanowień na rok 2012. Niektóre z nich mniej problematyczne, inne bardziej. Jestem niezmiernie dumny, że udało mi się dotrzymać i/lub wprowadzić w życie niemal wszystkie z nich. Jednak teraz, kiedy wiatr rozwiał już prawie cały dym po mentalnych fajerwerkach na cześć mojego ostatniego sukcesu zacząłem widzieć więcej. A w zasadzie to mniej, bo nie zobaczyłem nic. Niespodzianka!
Zrobiłem co planowałem. Okej, ale co dalej?

I w tym oto mamy pewną zagwozdkę, której być nie powinno. Czego ja, do jasnej cholery, chcę?

Nie zrozumcie mnie źle: wiem czego tak ogólnie chcę od życia. Nie wiem co mam robić TERAZ, kiedy do tego dążę.