sobota, 7 września 2013

Słyszę łomot. Wypluwam pastę do zębów i wychylam głowę z łazienki - to chyba z dołu, z mieszkania dziadka. Może i nie gadamy od jakiegoś czasu przez numer, jaki nam wywinął, ale pomyślałem, że lepiej sprawdzę - może prowadził gdzieś chorą babcie i coś się stało. Schodzę i widzę dziadka... leżącego w małej kałuży krwi.

Potknął się, pośliznął, zasłabł - nie wiadomo. Upadając uderzył skronią w kant szafki.

Minęło już kilka godzin. Jest dziwnie. Cicho.
Czekamy na telefon ze szpitala.

4 komentarze:

  1. To, co zrobiłeś, dobrze o Tobie świadczy.

    Co z dziadkiem?

    OdpowiedzUsuń
  2. wróciłam zobaczyć co na starych śmieciach,widzę,że też zrezygnowaleś z pisania .....;)

    OdpowiedzUsuń